top of page

Jak mam by dobrym rodzicem?

Byliśmy szczęśliwą rodziną.


Dzieciaki zdrowo się rozwijały, my realizowaliśmy się zawodowo. Weekendy ZAWSZE spędzaliśmy razem.

Latem całe wieczory spędzaliśmy w ogrodzie. Graliśmy w szachy, karty, rozmawialiśmy. Dziewczynki śpiewały, bawiły się, potem gdy były starsze zaczęły nam przygotowywać koncerty.

One naprawdę świetnie śpiewają!


Z biegiem czasu te wieczory zaczęły sie przenosić do domu. Dziewczyny miały w pokojach telewizor, xbox. Miały wszystko, czego chciały. Czasem ich koleżanki przychodziły i z zazdrością patrzyły na naszą rodzinę.


Myślę, że niektórzy rodzice też nam zazdrościli. Sama bym sobie zazdrościła. Miałam wymarzone życie. Do czasu.


Nie było tematu, o którym mogliśmy spokojnie porozmawiać. Odkąd Andżelika skończyła 11 lat, przestała z nami rozmawiać. Przestała też bawić się z Roksaną. Twierdziła, że nie interesują jej te dziecinne zabawy.


Wracała ze szkoły, szła do kuchni coś zjeść i prosto do pokoju. Nie mówiła jak minął jej dzień. Nie pozwalała wchodzić do jej pokoju. Zawsze powtarzała, że chce mieć trochę ŚWIĘTEGO SPOKOJU.


Dużo czasu nam zajęło zanim zdaliśmy sobie sprawę z tego, że daliśmy ciała, nie zauważyliśmy tego, co działo się pod naszym dachem.


Byliśmy szczęśliwą rodziną. Być może bardziej zamożną niż inne, ale nigdy się z tym nie obnosiliśmy. Jednak w szkole stało się to celem samym w sobie. Co gorsza, nie tylko w szkole.


Andżelika musiała płacić za nietykalność. Znęcano się nad nią i zastraszano, że nikomu nie może pisnąć ani słówa. Najłatwiej więc było się chować w pokoju.

Odcięła się od Roksanki, przyjaciół. Przestała kogokolwiek zapraszać i chodzić na miasto.

Bardzo się zmieniła.


Sądziliśy z mężem, że to ten wiek, że dojrzewa, ma burzę hormonów i że najlepiej to wszystko przeczekać.


Jednak pewnego dnia przyszła zapłakana i miała przedartą spódnicę. Zaniepokoiło mnie to. Andżelika tradycyjnie ruszyła do swojego pokoju i zamknęła drzwi. Nikogo nie chciała wpuścić, z nikim rozmawiać. I choć od dawna męczyło mnie jej zachowanie to wciąż próbowałam sobie tłumaczyć, że potrzebuje przestrzeni i należy to uszanować, jednak tym razem poczułam, że coś jest nie tak, że jej stan był gorszy niż zwykle i że coś strasznego musiało się wydarzyć.


Tamtego popołudnia życie całej naszej rodziny zmieniło się na dobre.

Miałam sobie za złe, że tak długo niczego nie widziałam, że nie miałam pojęcia przez co przechodzi moja córka.

Nie mogłam sobie tego wybaczyć.


Długo sobie tego nie wybaczę.


 



Każdy z nas nakłada maski.


Im bardziej czujemy się niepewnie, tym więcej masek mamy w asortymencie. I każda maska przyporządkowana jest do innego mechanizmu ochronnego.


Czy jesteśmy agresywni, płaczliwi; dużo i głośno mówimy lub wręcz przeciwnie - ograniczamy się do przekazywania podstawowych komunikatów - wszystkie maski mają znaczenie. Każdy mechanizm ma źródło i może pojawić się (być wywołane) w sekwencji wydarzeń, które wzbudzają w nas poczucie zagrożenia.


Jeśli nie jesteśmy siebie świadomi - wtedy zdaje się nam, że świat się na nas uwziął.

Jeśli natomiast rozumiemy własne mechanizmy, potrafimy z nich odpowiednio korzystać.


To samo dzieje się w relacji pomiędzy dziećmi i rodzicami.

Jeśli rodzice znają własne mechanizmy i mają świadomość tego, co w nich wywołuje złość, niepewność czy nadpobudliwość - potrafią spojrzeć na swoje dzieci tak samo jak na siebie, czyli jak na ludzi, którzy podlegają podobnym mechanizmom.

Jeśli jednak rodzice nie rozumieją własnych mechanizmów i nie zdają sobie sprawy z własnych reakcji i wyzwalaczy tych reakcji - nie będą mieli umiejętności rozszyfrowania mechanizmów własnych dzieci.


A czasem mechanizm jest jedynym komunikatem, który nam - rodzicom pozostaje, bo dzieci mogą nie chcieć nas wpuścić do swojego świata.


NIC Z TEGO NIE ROZUMIEM. POTRZEBUJEMY POMOCY.


Dramaterapeuta ma w tej sytuacji kilka obszarów wartych zaadresowania po to by wesprzeć Andżelikę i pomóc jej na nowo stanąć na nogi:


  1. Zbudowanie relacji opartej na zaufaniu,

  2. Dostrojenie się do Andżeliki i jej faktycznych potrzeb,

  3. Pracę z jej granicami oraz źródłem załamania się tych granic,

  4. Proces uzdrowienia traumy związanej z życiem szkolnym i pozaszkolnym,

  5. Proces uzdrowienia zaniedbania ze strony rodziców, którym zabrakło świadomości,

  6. Odbudowanie poczucia bezpieczeństwa,

  7. Odbudowanie pewności siebie,

  8. Nauka radzenia sobie w trudnych sytuacjach społecznych,

  9. Umiejętne zarządzanie stresem,

  10. Zbudowanie nowej jakości siebie.


Jeśli chodzi o pozostałych członków rodziny, dramaterapeuta ma zadanie kompleksowe do wykonania bowiem wydarzenia związane z Andżeliką wpłynęły na dynamikę całej rodziny.


Przede wszystkim dramaterapeuta zajmie się potrzebami Roksany, która ostatnio doświadczała licznych form odrzucenia.

Po pierwsze jej relacja siostrzana uległa dramatycznej zmianie, po drugie to co spotkało Andżelikę sprawiło, że jej cierpienie owiało cały dom.

Problemy Roksany zostały zepchnięte na boczny tor.

I choć w dynamice rodzinnej jest to dość zrozumiałe, to jednak wiedząc, że jest to wciąż małe dziecko, które jest w procesie kształtowania się, należy odbudować jej poczucie własnej wartości, tego, że jej doświadczenia; wzloty i upadki są tak samo ważne jak wyzwania każdego innego człowieka.


Jeśli na czas odpowiednio nie zareagujemy Roksana może wyrosnąć na bardzo nieśmiałą kobietę z wieloma kompleksami.


Może czuć się niepewnie w towarzystwie, mieć kłopoty ze znalezieniem odpowiedniej pracy, odpowiedniego partnera, itp. Wynikać to może z faktu, że może przyjąć postawę osoby, która "może poczekać na załatwienie swoich spraw bo inni mają więcej na głowie".


Jednocześnie dramaterapeuta może rozpocząć proces z rodzicami, ludźmi, którzy szczerze kochają swoje dzieci i starają się je wspierać najlepiej jak potrafią ale jednak okazało się, że przeoczyli bardzo ważny aspekt życia młodego człowieka.


Dramaterapeuta może więc albo zaprosić rodziców do ich własnej terapii by poznać własne mechanizmy i zrozumieć czemu problemy Andżeliki zostały źle zinterpretowane lub może zaoferować im pomoc w aktualnej sytuacji, zrozumienie dynamiki rodzinnej oraz rzeczywistych problemów współczesnych nastolatków, jak również zasugerować możliwe formy wsparcia obydwu córek.


 

Bycie rodzicem we współczesnym świecie jest trudniejsze niż mogłoby sie wydawać ponieważ mamy wszystko, czego nie mieli nasi rodzice. Wydaje nam się, że rekompensowanie sobie braków z dzieciństwa wystarczy by tworzyć szczęśliwe rodziny i budować dojrzałe i wspierające relacje.

Niestety, to co gołym okiem jest spełnieniem marzeń dla dorosłych ludzi, staje sie z dnia na dzień przedmiotem udręki naszych dzieci i naszej młodzieży.


Rodzice mają poważne zadanie do wykonania - mają nauczyć się jak się w świecie młodych ludzi odnaleźć, pełniąc rolę rodzica.


Najwspanialsze jest to, że można się tego nauczyć i można być wspaniałym rodzicem, czego każdemu z nas życzę.


Pamietaj, rozwiązywanie problemów w zamkniętym środowisku często kończy się osamotnieniem i niepewnością, a szukanie pomocy u psychoterapeuty jest krokiem postawionym w nowym kierunku, gdzie jest potencjał, z którego każdy z nas może skorzystać.





.Z pozdrowieniami,

Monika Burzykowska

Dramaterapeutka Monika


ความคิดเห็น


bottom of page