top of page

Nie chcę, żeby moja córka cierpiała!

"Nie ma dnia, żebyśmy o tym nie rozmawiali. Były kłótnie, rozsądne argumenty, łzy... Wszystko było. Nasza córka już kończy studia, a my nadal tu siedzimy i z tego siedzenia nic nie wynika!!!"


Marta skończyła już studia i miała plany na siebie, ale jej mama nie dawała za wygraną. Martwiła się o nią, że sobie nie poradzi, że nie znajdzie pracy na jej poziomie lub, co gorsza, znajdzie jakiegoś nieudacznika albo handlarza organami, który rozkocha w sobie jej córkę, a potem ją wykorzysta.


Mimo, że była dorosłą kobietą, Marta czuła się osaczona i bezwolna.


Mimo, że skończyła studia, nie miała prawa stanowić o sobie.


W domu od lat toczyły się rozmowy o powrocie do Polski. Marta mieszkała tam jako małe dziecko, ale gdy miała sześć lat, rodzice wyjechali do Anglii i tam przeżyli prawie dwadzieścia lat. Wychowali córkę, dali jej szkołę, kupili dom, przy czym sami nie czuli się jak u siebie. Dorobili się, to fakt, ale wciąż byli obcy.


Gdy Marta była na etapie A levels, rozmowy o powrocie do Polski zaczęły przybierać na mocy i częstotliwości. Tata Marty, Jurek twierdził, że poczeka do pełnoletności córki i wraca.

Zabezpieczył jej byt, teraz będzie sobie musiała radzić sama. Będzie przecież dorosła.


Jednak mama Marty miała okropny problem z tym scenariuszem. Nie chciała zostawiać córki samej w obcym kraju. A jak się zakocha i zechce założyć rodzinę to kto jej pomoże? Będzie sama jak kołek.


  • I tak męczyła się mama, która była w Anglii nieszczęśliwa, ale nie chciała zostawiać córki na pastwę losu w obcym kraju.

  • Nieszczęśliwy był ojciec, który spełnił swój ojcowski obowiązek, ustawił córkę i teraz chciał wrócić do domu i tam nacieszyć się wiekiem dojrzałym, ale nie zostawi żony.

  • I nieszczęśliwa była Marta, któa kochała rodziców i była im wdzięczna za wszystko co dla niej zrobili, ale chciała wreszcie móc samodzielnie żyć i głęboko w sercu liczyła na to, że tata podejmie wreszcie męską decyzję o wyjeździe rodziców do Polski, dzięki czemu ona wreszcie będzie mogła stanowić o sobie.


Zawieszenie trwało siedem lat.


Jurek i Zofia bardzo się kochali, ale migracja bardzo ich poróżniła.

Rodzinne dylematy w świecie emigrantów


Choć nie jestem specjalistą od emigracji, tylko szeregowym emigrantem, nie mogę wypowiadać żadnych tez na temat wpływu migracji na relacje rodzinne. Jednak jako psychoterapeuta widzę, że obserwacja relacji rodzinnych na emigracji ułatwia zrozumienie typowych relacji i zachowań, które spotkać można w większości rodzin.


Jednym z takich schematów jest odcięcie pępowiny. I jest to wyzwanie dla wszystkich członków rodziny.


Co na to dramaterapeuta?


  1. Faktycznie temat rozłąki w przypadku migracji jest tematem szerokim i niełatwym. Relacje rodzinne ulegają zmianie, wiele spraw odchodzi na dalszy plan, wiele ważnych spraw przeżywa się w samotności lub obcym środowisku. Jednak rozłąka jako wyjście z rodzinnego gniazda nie wymaga wcale migracji. W potocznym języku używamy sformułowania, że odcinamy dzieciom pępowinę. Opisany powyżej przypadek pokazuje jednak, że to rodzic nie jest w stanie tej pępowiny odciąć. Rekompensuje własne braki kosztem dziecka oraz męża. Jest to jasna sytuacja. Mama Marty nie może sobie poradzić z rozłąką. Nie dostrzega, że wykonała swoją pracę jako mama i że teraz zarówno ona jak i córka wkraczają w nowy etap życia, który wymaga nowego podejścia. Dojrzałość w relacji jest u niej zaburzona i bezpośrednio wpływa zarówno na stan córki, męża jak i jej samej. Gdyby Zosia, mama Marty zwróciła się do dramaterapeuty, otrzymałaby wsparcie i narzędzia do tego by zrozumieć swój mechanizm, uzdrowić go i stworzyć podwaliny pod kolejny, wchodzący etap życia. Tak by był on szczęśliwy i przynosił satysfakcję.

  2. Jurek, tata Marty jest gotowy na zakończenie etapu migracji i rodzicielstwa, na rzecz realizacji siebie oraz pozwolenia córce na realizację siebie. On jednak ma problem z komunikacją ze swoją żoną. Nie znajduje sposobu by ją zrozumieć, poczuć i być może wesprzeć. Gdyby razem z żoną udał się na dramaterapię, miałby szansę poczuć to z czym zmaga się jego żona, zrozumieć jej punkt widzenia. Kreatywna przestrzeń pozwoliłaby im zrozumieć archetypiczne podstawy osobistych zmagań i lęków, jak również eksplorować potencjał obecnego etapu, na jakim oni są. Kobieta i mężczyzna po 50-tce, z doświadczeniem mieszkania na obczyźnie, z inną perspektywą patrzenia na świat to zupełnie nowy okres, który mogą wspaniale wykorzystać, zgłębiać swoje pasje, mądrość, radość życia i jednocześnie dzięki temu, być prawdziwym wsparciem dla córki. To jest czas, w któym zarówno pielęgnacja ciała jak i umysłu mogą stanowić cudowny kapitał na mądrych rodziców, wspaniałych i aktywnych dziadków i szczęśliwych, spełnionych przyjaciół.

  3. Marta jest poniekąd efektem rodzinnej dynamiki. Wie czego chce i nie czuje się komfortowo z brakiem niezależności. Można by powiedzieć - wszystko ma, ale jest niewdzięczna! Ma dom, ma wykształcenie, wszystko dostała więc chce się pozbyć rodziców... Jednak czy tak jest naprawdę? Marta przeszła okres wczesnego i późnego dzieciństwa, dojrzewania. Musiała poradzić sobie z emigracją, gdy była zaledwie dzieckiem i zapracowani rodzice nie mieli czasu na badanie jej stanu emocjonalnego. Po prostu, jak w wielu innych rodzinach, oni pracowali, ona chodziła do szkoły i tak toczyło się życie. Właściwie już wówczas, w wieku 6 - 7 lat doświadczyła niezależności i tęsknoty, wyrwania ze swojego naturalnego środowiska i konieczności adaptacji w świecie zupełnie innym. Tamta lekcja wykształciła w niej mechanizmy samodzielności i samodyscypliny. Nie płakała, nie okazywałą uczuć. Wiedziałą, że tak trzeba i już. W efekcie wyrosła na ambitną i wykształconą, młodą kobietę, wiedziała w jakim kierunku chciała podążać, jednak nie potrafiła komunikować swoich emocjonalnych potrzeb. Nie umiałą szczerze porozmawiać z mamą i wyznać jej jak ona widzi tę sytuację. Po cichu, po kryjomu, w głębi serca czekała na tatę, aż on problem rozwiąże. Zawodowo była kobietą sukcesu, emocjonalnie, nie potrafiła zadbać o włąsne potrzeby. Gdyby Marta udała się do dramaterapeuty to przede wszystkim zaopiekowałaby się 6-letnią Martusią, która wiele przeżyła i była w tym bardzo samotna. W trakcie swojego procesu, bazując na pamięci jak i symbolach, archetypach, powtarzających się mechanizmach, mogłaby rozwikłać problem swojej emocjonalnej nieśmiałości i niedojrzałości oraz przekształcić ją w zdrowy sposób komunikacji i budowania relacji z innymi ludźmi.

Uzdrowiona rodzina to zdrowa i szczęśliwa rodzina

Zdrowe, rodzinne relacje


Podsumowując, przykład Marty pokazuje jak delikatne niuanse w dojrzałości emocjonalnej oraz mechanizmy zachowań jednych wpływają na mechanizmy drugich. Widać tu także, że nawet rodzina, która się wspiera i dba o dziecko ma swoje wyzwania, niesie pewien bagaż z przeszłości, który rzutuje na kolejne pokolenie.

Jeśli Marta uda się na psychoterapię i przepracuje włąsną niedojrzałość emocjonalną, będzie miałą szansę powstrzymać lawinę podobnych sytuacji w swoich relacjach. Niezależnie od tego czy będzie to relacja z własnym dzieckiem, z mężem, współpracownikiem - uzdrowiona dojrzałość emocjonalna, pozwoli jej być asertywną, utrzymywać bezpieczne granice i nie będzie musiała nieustannie poskramiać własnego potencjału tpo to by innym nie sprawić przykrości. Nie będzie musiała być people pleaserem, ugodową kobietą, która poświęci własne pragnienia dla zadowolenia innych.


Dokładnie to samo może się wydarzyć jeśli rodzice Marty zauważą, że nie odcięli pępowiny od własnej przeszłości, od swojego dziciństwa, które rządziło się własnymi prawami. Jeśli wkraczając w etap jesieni życia pozwolą sobie na przepracowanie wcześniejszych doświadczeń, będą mieli szansę "dorosnąć" do kolejnego etapu zarówno swojego jak i swojej córki. Będą mieli zdrowsze podejście do wspierania jej i szanowania jej niezależności.

Tak wiele dobrego może się wydarzyć, jeśli tylko pozwolimy sobie na pracę ze swoją inteligencją emocjonalną, jeśli zrozumiemy jak emocje kierują naszym życiem jeśli ich nie rozumiemy.

Wiele dobrego się może zdarzyć jeśli po zapewnieniu dóbr podstawowych, materialnych, wejdziemy na wyższe piętro naszych potrzeb czyli zaczniemy poznawać, wspierać i doceniać siebie. Taka atmosfera każdemu przyniesie szczęście i spełnienie.


Wystarczy otworzyć się na dobro, które na nas czeka, na uzdrowienie, które jest w naszych rękach i na psychoterapię, która jest dla nas dostępna.


Z pozdrowieniami,

Dramaterapeutka Monika :)



Comments


bottom of page