Zapłakana i wściekła siedzi na schodku przed domem z papierosem w ręku.
Zazwyczaj nie pali, ale dziś to już ostateczność. Nie ma wyjścia.
Papieros ją chociaż trochę uspokoi.
Maria od lat zmaga się z arogancją u swojego syna. I wspomina często jaki był słodki jak był mały i że tak łatwo szło się z nim dogadać.
No a teraz!?
Teraz chłop jak dąb to co ona może...?
Mąż też już machnął ręką na chłopaka bo co chwila jakieś kłopoty.
"Chce być dorosły? Niech sobie radzi sam. Ja się z niego wstydził nie będę!"
A Kuba siedzi w pokoju, gra na gitarze i co chwilę sprawdza snapchata.
Do szkoły przestał chodzić, gdy kumple zdjeli mu bokserki i puścili live na TT. Uciekł od razu i do dziś nikomu nie chce powiedzieć o tym co się stało.
W szkole sprawę niby załatwili.
Kumple dostali naganę i mieli publicznie Kubę przeprosić, ale skoro Kuba do szkoły przestał chodzić to i z przeprosin nici.
Próbują się do niego dobijać. Piszą wiadomości, że to był tylko żart, że przesadzili, ale przecież nikt już nie pamięta. A on ma dość. On wie, że jak wróci to nie dadzą mu żyć.
Tchórzy bo to jedyne co może zrobić.
Rodzice kochają i wspierają
Po kilku rozmowach i telefonach ze szkoły zadecydowano, że Kuba zostanie w domu i przejdzie na edukację domową, potem znajdą mu inną szkołę. W międzyczasie rodzice zaczęli szukać psychologa i zapisali go na wizytę.
Wszystko się dzieje za drzwiami do jego pokoju. A on przeglądał wiadomości, filmiki. Czytał szydercze umizgiwania się znajomych i wbijało go to w łóżko każdego dnia coraz bardziej.
Chciał, żeby się wszyscy od niego odwalili, ale matka ciągle pukała i pytała czy jest głodny, czy chce mu się pić, czy chce wyjść na miasto. Dopieszczała go jak 5-latka ale on miał przecież 16 lat!
Nic nie rozumiała!
Wkurzała go jeszcze bardziej...
Ojciec już dawno dawno dał sobie spokój. On też kiedyś uciekł.
I wyszło mu to na dobre. Dorobił się, ma żonę, dziecko, super dom. Dorobił się wszystkiego czego miał się nigdy nie dorobić. Tak mu wróżył jego własny ojciec.
On się dorobił.
Ojcu nic było do tego.
Rówieśnicy
Paczka Kuby natychmiast po tym co się stało, zaczęła do niego wydzwaniać. Wiedzieli, że to drażliwy temat i że Kuba mocno to przeżyje. Ale nie odpowiadał nikomu.
Chyba wyłączył telefon.
Angela, z którą trochę kręcili podjechała do niego, żeby pogadać i żeby nie był sam. Widział ją z okna ale powiedział mamie, żeby ją odesłała. Nie chciał z nikim rozmawiać.
Mama zapytała Angelę o co chodzi bo ona nic nie rozumie, ale dziewczyna szybko zrozumiała, że Kuba trzyma wszystko w sekrecie. Uszanowała to.
Ci zaś, którzy robili sobie z Kuby jaja udawali, że im żal i wysyłali mu emoty z przeprosinami. On jednak wiedział, że to dalsza część gry znęcania się nad nim i upokarzania go.
Był w tym sam.
Z nikim nie chciał rozmawiać, a oni... Oni nadal go ośmieszali.
Nie było go w szkole, zrezygnował, a oni nadal korzystali z niego, nadal go upokarzali.
Ten cholerny tiktok!
Rodzice
Nie było dnia, żeby mama Kuby nie płakała. Szukała rozwiązań. Nic nie rozumiała.
WIedziała, że Kuba coś ukrywa ale nikt nie chciał jej powiedzieć o co chodzi. Szkoła wspomniałą, że jakieś niefajne video Kuby pokazali na tiktoku ale podobno od razu to skasowali.
Odchodziła od zmysłów.
W pracy wzięła zwolnienie, ale nie może przestać chodzić do pracy.
Pojechali do psychologa.
Zadał kilka pytań o życie rodzinne.
Normalnie, jak u wszystkich. Praca, szkoła, dom, wakacje od czasu do czasu. Czego tu oczekiwać?
Chłopak jest zamknięty w sobie. Trzeba mu zrobić testy, potrzebna jest diagnoza. W międzyczasie warto rozglądać się za psychoterapią.
"Myślała pani o terapii rodzinnej?"
"Nie, nie! To nie wchodzi w grę. Mój mąż nigdy się nie zgodzi. On sobie radzi. Jest twardy. On nie przyjdzie."
Rodzice siedzą na dole, rozmawiają, szukają powodów, metod. Są kompletnie bezradni. Coraz częściej się kłócą...
"Niech mnie wreszcie zostawią w spokoju! Nigdy stąd nie wyjdę!
Co mi zrobi psycholog? Skasuje tiktoka??? Bzdura!
Wszyscy to będą pamiętać... Ja będę pamiętać na pewno..."
Okiem dramaterapeuty
Samotność to stan bardzo powszechny wśród współczesnej młodzieży.
Młodzi ludzie czują się nie zrozumiani, pod presją, muszą dopasować się do świata dorosłych i rówieśników. A te światy często się wykluczają.
Rodzice często nie mają pojęcia czym żyją ich dzieci. Wypełniają ich życie gadżetami bo to jest teraz trendy, bo jeśli nie będą mieć tego co ich rówieśnicy, będą wyśmiani...
Presja między rodzicami też rośnie. To jak ciągły ring. Każdy chce udowodnić, że jest lepszy i lepiej sobie w życiu radzi...
Rodzice z pokolenia, które się dorabiało lub z kolejnego pokolenia, które musiało sobie poradzić z dorabiającymi się rodzicami nie zauważyli, że współczesna młodzież cierpi na samotność i sztuczny świat do którego młodzi ludzie desperacko próbują dążyć.
Rodzice ci nie widzą często problemu bo są tak zajęci, że "nie mają czasu na głupoty".
Błąd.
Współczesna młodzież, w przeciwieństwie do starszych pokoleń zaczyna rozmawiać o emocjach, jest świadoma tego czym jest przemoc, znęcanie się czy stany depresyjne. Młodzi ludzie mają do tych stanów słównictwo. Coś, czego ich rodzicom nadal brak.
To więcej niż przepaść pokoleniowa. To są dwa światy, które stoją naprzeciwko siebie, a dzieli ich niewidzialny mur. Oni siebie nie słyszą.
Rodzice, zadaniowcy, którzy dotychczas świetnie radzili sobie z realizacją celów, obecnie motają się. Podchodzą do swoich dzieci jak do zadania.
Trzeba znaleźć psychologa, psychiatrę...
Trzeba kupić nowy telefon, zegarek, wysłać na obóz, kupić samochód na osiemnastkę.
Dzieci to projekty, które trzeba zrealizować.
TA NIEWIDZIALNA ŚCIANA TO RELACJA.
Jest to podstawa istnienia i funkcjonowania człowieka.
Bez relacji nie ma nas.
Osoby, które nieszczęśliwie doświadczały izolacji nigdy nie wyszły z niej bez szwanku. Nie wracają do siebie.
Znane domy rumuńskie, w których przechowywano dzieci, którym zapewniano jedynie podstawowe potrzeby nigdy nie wyrosły na obywateli, którzy bez problemu odnaleźli się w świecie.
Miały kłopoty z poruszaniem się, umiejętnościami społecznymi czy emocjonalnymi.
Niestety Tarzan nie jest dobrym przykłądem na zobrazowanie rzeczywistości...
Bez relacji zaczynamy zamierać.
Wielu młodych ludzi uniknęłoby dramatu poniżania i znęcania się w szkole, gdyby ich rodzice uprzednio zbudowali z nimi relację opartą na absolutnym zaufaniu i miłości.
Ich wzajemna komunikacja pozwoliłaby wyłapać sygnały, które ZAWSZE pojawiają się długo przed tragedią. Pojawiają się, ale nikt ich nie widzi.
Są niewidoczne, bezdźwięczne, jakby ich w ogóle nie było.
Tak czuje się wielu nastolatków. Jakby ich nie było.
Są sytuacje, w których młodzi ludzie faktycznie potrzebują pomocy specjalisty. Nie należy ich takiej pomocy pozbawiać.
Jednak ogromna ilość młodych ludzi cierpi głównie dlatego, że rodzina nie jest dla nich miejscem absolutnego bezpieczeństwa i trwałej relacji. Ci ludzie być może mają wszystko ale są niezwykle samotni.
W wielu przypadkach wystarczy by rodzice zaczęli pracę nad sobą, by nauczyli się tych sfer życia, które są niezbędne do szczęśliwego życia, a których im nie ofiarowano w ich dzieciństwie.
Innymi słowy, wystarczy by rodzice nastawieni na cele i projekty, którzy są zadaniowcami, gruboskórnymi zwyciezcami w procesie zwanym życiem, zobaczyli, że ich dzieci nie chcą nosić grubej skóry i być ich projektem.
Ich dzieci chcą szczęśliwie żyć.
Do tego potrzebny jest czas, bliskość, akceptacja, miłość i chęć bycia. W takim świecie nie trzeba się bać bycia osłabionym czy wrażliwym. można nadal mieć cele i chcieć je osiągać, ale nie trzeba tego robić ze strachu przed porażką tylko z chęci przeżycia przygody.
Niby ten sam cel, a jednak motyw zmienia cały kontekst sytuacji.
Jako dramaterapeutka z doświadczeniem w pracy z rodzinami, widzę jak często dzieciakom brakuje po prostu relacji bliskości i że moim głównym zadaniem jest ofiarowanie im pewności, że są wartościowymi ludźmi i że ja jestem zawsze - niezależnie od tego czy mają doła, coś potwornego komuś zrobili czy są w świetnej formie.
Jest to moje zadanie ponieważ nie otrzymali tego zapewnienia nigdzie indziej oraz po to by wypełnili braki i weszli w świat dorosłych jako pewni siebie, szczęśliwi obywatele, którzy z uśmiechem chcą iść przez życie.
Pamiętaj, zanim wyślesz swoje dziecko na psychoterapię, spójrz w lusterko i przedefiniuj włąsne życie. Bardzo możliwe, że do psychoterapeuty poninieneś udać się Ty Rodzicu, a nie Twoje dziecko...
Z pozdrowieniami,
Dramaterapeutka Monika :)
Comments